.


Free website translation
http://www.tolingo.com/



niedziela, 10 października 2010

Photo session : >

Hi everyone ♥
Dzisiaj wstawię parę zdjęć mojego autorstwa z sesji zdjęciowej Magdy.
Pozostawiam je waszej ocenie : >











                                                                                                           xoxo Bodzia : *

piątek, 24 września 2010

Viernes. ¡Viva la libertad!

Hola queridos ! : *

Słycham The kooks i naszła mnie wena twórcza, która ostatnio niezbyt mi towarzyszy.
Mam tyle planów do zrealizowania, ale niestety na planowaniu się kończy. Ostatnio nauka góruje nade mną, nawet nie mam czasu na oderwanie się od ponurej rzeczywistości. Ale koniec z tym narzekaniem, bo w końcu zaczął się weekend, który mam zamiar wykorzystać w całości : D Dla tradycji wstawię poniżej parę zdjęć mojego autorstwa, które nie mają z tą notka nic wspólnego . !A teraz idę oglądać skinsów.
                                                                                                                                      Au revoir : **










wtorek, 14 września 2010

We all ♥ London !

Hi darlings !
21 sierpnia 2010 r. to data, która na długo zostanie mi w pamięci. Owego dnia, kiedy wyszłam z autokaru Wielki Świat stanął u mych stóp. Londyn jest jak sen, po którym nie chcemy się obudzić, jak miłość od pierwszego wejrzenia... I przede wszystkim  to stolica mody, w której swoje sklepy otwierają najpotężniejsi projektanci. 
 Z wielką radością mogę stwierdzić, że moje marzenie się spełniło. Teraz opiszę mój pobyt w Anglii na podstawie zdjęć ......


Pierwszego dnia tuż po podróży razem z Tatą i bratem zostawiliśmy bagaże i uznaliśmy, że przejdziemy się po Mieście marzeń. 
Kiedy spacerowałam dzielnicami Londynu nie potrafiłam uwierzyć, że to się działo naprawdę. Przecież nie mogło być aż tak cudownie.  Mogłabym krążyć tymi dzielnicami w nieskończoność. Moją uwagę przykuły "Vintage shops"  sklepy z przepięknymi sukienkami w stylu lat 60 i "Charity Shops" z oryginalnymi ubraniami używanymi (odpowiedniki naszych lumpeksów).. Opuszczając przedmieścia trafiliśmy do centrum Londynu.



Pierwsze zdjęcia zrobiłam właśnie tutaj, przy Buckingham Palace.




Następnie poszliśmy do Hyde Parku, gdzie urzekł mnie ogród różany(Roses garden). W Anglii bardzo popularne są  ławki z wygrawerowanym napisem ku pamięci swoich zmarłych. Uważam, że jest to fenomenalny pomysł.











Następnie nadszedł czas na spacer po Oxford Street. Przechodząc obok marek takich jak "Chanel" , "Burberry" czy "Dolce & Gabbana" ściskało mnie w żołądku i oczy wyskoczyły mi z orbit".Na wystawie rzeczy wyglądały nieziemsko, niestety nie na moją kieszeń. Był to mój pierwszy dzień w Londynie, więc nie miałam czasu na zakupy. Weszłam do paru sklepów, m.in Primark, New Look, Top Shop czy H&M i z niezadowoloną miną musiałam opuścić tą ulicę, wartą grzechu








Jednym z miejsc na które musisz znaleźć  czas będąc w Londynie jest Trafalgar Square.









Po Trafalgar Square udaliśmy sie na kładkę przecinającą wzdłużTamizę, gdzie ukazał się nam piękny widok na London Eye .







Na wielu bilbordach wisiały plakaty reklamujące Tate Gallery. Okazało się, że znajdowało się niedaleko "kładki" ,więc nie mogliśmy przegapić takiej okazji. ; D Wystawa sztuki nowoczesnej nie powaliła mnie na nogi, może dla tego, że nie jestem w niej rozeznana.  Najbardziej zaciekawiły mnie obrazy. A oto jeden z nich:



O godzinie 16.00 wyjechaliśmy z Londynu do Guilford, skąd odebrał nas Wujek i pojechaliśmy do jego bajecznego domu w Godalming. Kiedy przybyliśmy na miejsce nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Tyle się pozmieniało, ogród stał się jeszcze bardziej tajemniczo piękny niż sprzed trzech lat. Wszystko nabrało piękniejszych barw. Zakochałam się w tym miejscu. Stwierdziłam, że właśnie tam jest moje miejsce na Ziemii. Oceńcie sami :










Pierwsze co zrobiłam po przyjeździe to rzuciłam wszystko na łóżko, przywitałam się z Ianem i poszłam na mały spacer do centrum miasteczka. Po drodzę powracały do mnie wspomnienia z ostatniego pobytu w tym miejscu. Było to genialne uczucie ; D . A To jest właśnie Godalming :

























Drugiego dnia wstaliśmy pełni entuzjazmu, zwarci i gotowi na nowe przygody : D. Po jakże obfitym śniadanku wybraliśmy się na bardzo długi spacer do Guilford : D W połowie drogi zboczyliśmy z trasy , aby obejrzeć ruiny klasztoru na St.Catherines Hill. Jak widać po minie mojego Brata na zdjęciu te miejsce  nie jest warte pokazania : )









A to jest właśnie Guilford, nie ma tam za dużo do zwiedzania, ale miasteczko samo w sobie jest bardzo uroczę. Polecam je fashionistkom, ponieważ można tam znaleźć mniej więcej te same sklepy jak na Oxford Street , a bieganiny jest o wiele mniej : D







A to mój "prześliczny" braciszek Bartek .









W ciągu następnych paru dni byliśmy jeszcze dwa razy w Londynie. Naszym głównym celem było  przejście się po Tower Bridge. Jak widać na zdjęciach cel został osiągnięty.










To zdjęcia przedstawia jedną z znanych dzielnic portowych. W Anglii coraz popularniejsze stają się mieszkania w starych magazynach.







Po paru godzinach w centrum Tata zorganizował nam  wycieczkę do Greenwich, gdzie jak wiadomo przebiega południk zerowy. To tam znajduję się także Królewskie Obserwatorium Astronomiczne.....
Kiedy byłam mała bycie w dwóch miejscach naraz było czymś irracjionalnym , nie do wytłumaczenia. Uważałam, że  trzeba było doświadczyć cudu. A jednak zdarzyło sie to bez większego wysiłku . Byłam w dwóch miejscach naraz, jedną nogą na wschodzie, a drugą na zachodzie : D










Pare godzin później byliśmy znów w Londynie. Na naszej drugiej pozycji "Must see" było British Museum. Nie myliliśmy się, że miejsce jest warte zobaczenia. Największe wrażenie wywarły na mnie przerażające mumie : D Wszystkie wystawy były na tyle ciekawe, że mogłabym przesiedzieć tam wiele godzin wpatrując się w eksponaty.










Następnie kiedy wydostaliśmy się z muzeum, wsiedliśmy w metro w kierunku Covent Garden.
Jest to część Londynu znajdująca się w dzielnicy City of Westminster. Ta dzielnica słynie ze spotkań artystów, cyrkowców, muzyków. Mnie osobiście  miejsce to zaczarowało. Oto parę zdjęć: 










Przedostatniego dnia Wujek podjął się pracy przewodnika i zaproponował nam wycieczke nad siedem olbrzymich klifów "Seven Sisters". Widok na skały wapienne zapierał dech w piersiach. Była to jedna z najwspanialszych wypraw. Dla takich chwil warto żyć . : )A propos przezwyciężyłam swój lęk wysokości , ponieważ robiąc zdjęcie często stawałam na krawędzi klifów : D To się nazywa poświęcenie. Mam nadzieję, że wam się spodoba:





To najwyższy kliff tzw. kliff samobójców. Jeżeli ktoś chce ze sobą skończyć przyjeżdza właśnie tutaj.
























Jak to w życiu bywa , niczym się obejrzałam a pozostał już tylko jeden dzień pobytu w Anglii.Więc dla poprawy nastroju Wujek zabrał nas na "Country Show". Był to prawdziwy cyrk, stare dziadki poprzebierane w stroje kowbojów, jeżdżące na mini lokomotywach. Coś tu się nie zgadzało, myślałam że kowboje przemieszczają się konno : ? Jednakże powiem, że ta wycieczka bardzo skutecznie poprawiła mi humor. : D Płakałam ze śmiechu oglądając sceny z Westernowskich filmów odgrywane przez osoby grubo po emeruturze : D



















xoxo Bodzia ; *