.


Free website translation
http://www.tolingo.com/



piątek, 30 lipca 2010

From now only memories stayed!

Hola a todos los lectores!
Dzisiaj poznacie inną część mnie, część, która przeminęła  i pozostawiła po sobie wspomnienia....
To już przesądzone kamienica sprzedana. Był to domek nad jeziorem położony z dala od zgiełku, samochodów i spalin :) Teraz kiedy wiem, że  były to ostatnie spędzone tam wakacje chcę schować się do szafy i ryczeć dopóki  mnie ktoś nie wyciągnie i  nie poprawi nastroju(pozwoli mi jeść nutellę łyżkami) hehe
Tak już w życiu bywa, że coś się kończy, coś się zaczyna...  
W tym wypadku kończą się:
-co roczne wyjazdy do Kamienicy Królewskiej,
-beztroskie, szczęśliwe chwile spędzone w gronie rodziny,
-nieudane próby zajścia za skórę Pujdakowi(przyjaciel rodziny, po pięćdziesiątce,życiowy optymista, szalony artysta o wielkiej wyobraźni, nad wyraz cierpliwy i oczywiście mój przyszły mąż)
-kąpiele nad Sosenką,
-"biby" u Tessy,
-pyszne obiadki babuni ..mniam, mniam!
-przygody z harcerzami,
-zbieranie grzybów i jagód,
-chodzenie 4 kilometrów do Krauzego.
-napakowane Bulczaki !
-ta wspaniała atmosfera,
-uczucie wolności,
-miejsce gdzie możesz schować się od szarej rzeczywistości,
-i jeszcze raz Pujdak, Pujdak, Pujdak.
Mogłabym napisać o tym książkę, ale i tak nie oddałaby wspaniałości tego miejsca. Zrobiłam około 500 zdjęć, parę z nich wstawiam poniżej. Miłego oglądania! xoxo Bodzia











 






































A to właśnie jezioro ,,Junno", w którym pierwszy raz kąpałam się mając dwa latka : D

















    Fido tradycyjnie pozuje do zdjęć !































































A te stworzenie to mój brat Bartek...




Magda próbowała odnaleźć w nim ukryty talent..., niestety nie powiodło się !




















Te zdjęcia poniżej to dzieła P. Pujdaka- wschodzącego artysty.
Na pierwszym zdjęciu widać niedokończony zamek krzyżacki, otoczony głazami.
Na drugim zdjęciu jest to wyrzeźbiona z kamienia mapa polski i resztki kleju po przyklejonych na niej monatech. :D







 

 

niedziela, 11 lipca 2010

I'm back !


Hello my readers!
2 dni temu wróciłam z Rabki, miejscowości położonej w górach Gorcach, niedaleko Tatr.
: D Powiem tylko : Miłego oglądania !



Częstochowa

Po nieprzespanej nocy w samochodzie, jadąc już 6 godzinę zatrzymaliśmy się w Częstochowie. Sądziłam, że to miasto zwali mnie z nóg. Już samo to , że to tam każdego roku przybywa kilka tysięcy wierzących, dla których Jasna góra i obraz matki boskiej to cel ich wyprawy. Około 5 nad ranem Częstochowa przypominała wymarłe, zniszczone miejsce godne nagrania horrorów. Powiem wam , że pozory mylą. Przy dworcu pełnym budek z hot dogami i innego rodzaju junk foodu o mało nie "uszłam z życiem", po prostu ktoś o świcie zapragnął strzelać z wiatrówki : ?


















































Pierwszy dzień w górach
 
 Po nieprzespanej nocy rozpakowałam się i byłam w stanie "nicości". Mój drogi Tatuś pobudził nas, tzn: mnie,  moją kuzynkę Magdę i brata Bartka do życia, wymyślił sobie wejście na najmniejszą górę Maciejową. Powiem wam, że podejście na tę górę było jak "Never ending story" , w myślach pytałam siebie : Za jakie grzechy? . Czułam się jak babcia po osiemdziesiątce, która miałaby zaraz wyzionąć ducha. Na szczęście przeszło mi to już nastepnego dnia.












   
















Wieliczka
 
Do Wieliczki przyjechaliśmy 2 dnia naszego pobytu w górach. Naszym celem było zwiedzenie Kopalni w Wieliczce. Po godzinach przeczekanych w kolejce zeszliśmy na około 153 metry pod ziemią.  Powiem, że to świetna przygoda i polecam wszystkim turystą zwiedzenie kopalni. Niestety nie zrobiłam żadnych ciekawych zdjęć pod ziemią.














Lanckorona
 
Po drodze z Wieliczki wstąpiliśmy do miasteczka zwanego Lanckoroną, troszkę przypominało miejscowość z lat 50, w niektórych miejscach czułam się jak na planie "Ranczo". A propo Zadziwiły mnie bardzo przyozdobione okna każdej chatki, znajdowały się w nich aniołki, krzyże lub kolorowe butelki. Wyglądało to bardzo ciekawie i dużo mówiło o mieszkańcach Lanckorony : >























Luboń Wielki

Ta góra dała nam popalić. W 1/4 drogi chciałam dzwonić po karetkę, myślałam, że się rozsypie. Ciągle tylko pod górę. Oczywiście nie mogło się skończyć tylko na bólu nogi i tzw. zaawansowanej zadyszcze. W połowie szlaku złapała nas ulewa, o kroplach jak ziarna grochu i nieokrzesana burza : > Założyliśmy nasze pelerynki, wyglądając w tym dość zabawnie powędrowaliśmy na górę .



 





























Ten niewyraźny to mój brat, jest zły, ponieważ tata przeszedł z nim przez rwącą rzekę, sądząc, że to jedyna droga prowadząca przez żółty szklak. Jednakże okazało się, że 100 metrów dalej jest mały mostek ! Boże dziękuję, że to nie byłam ja : p
































"Slumsy"

W Nowym Targu zatrzymaliśmy się na chwilkę, aby przejść się po słynnym  rynku, można tam znaleźć wszystko co dusza zapragnie. Magda kupiła sobie kapcie z wełny, w których ma zamiar dreptać po szkole baletowej, a Bartek dostał nowe sandały. Patrząc na dachy tego rynku, to wszystko jest takie nieogarnięte, kojarzy mi się ze dzielnicami slamsów. : >





















Dwór w Łopusznej


Przyznam się, że nie słuchałam przewodniczki i nie zbyt wiem co mam napisać. Z całej tej dość krótkiej wycieczki pamiętam, że dawni mieszkańcy dworu spali na bardzo małych łóżkach(widać na zdjęciu), ponieważ nie dało się w nich wyprostować i położyć na wznak. Sądzili, że tylko trupy leżą na wznak. Czyli inaczej : Bali się "stuknąc w kalendarz"





























Zamek Czorsztyn




























Na drugą stronę jeziora Czorsztyńskiego przepłynęliśmy, tzw: "gondolą" i następnie zwiedziliśmy Zamek Niedzica.












W drodze powrotnej podjechaliśmy na wzgórze, które brane jest za taras widokowy na całe Tatry




Na kamieniach leżała sobie jaszczurka i dała mi się sfotografować ; >












Bury Miś

Był to przedostatni dzień spędzony w okolicach Rabki,  wracając z długiej wycieczki wierciliśmy dziurę w brzuchu dorosłym, aby kupili nam de volaille z frytkami : > Po drodze zaciekawił nas pewna restauracja pod nazwą: "Bury Miś". Powiem wam jakie zrobiła ona na mnie wrażenie, użyję tylko dwóch słów: Zakochałam się.  Wszystko na zewnątrz i wewnątrz było niesamowite, mnóstwo wyimaginowanych rzeczy ozdabiało tą kamienicę. Okazało się, że te wszystkie dekoracje robi właściciel restauracji, głównie używa materiałów ze złomowisk. Wiem na pewno , że to musi być bardzo pozytywnie zakręcony facet.

























































Kraków


Bardzo prosiłam tatę , abyśmy wracając do Gdańska zwiedzili Kraków. Te miasto zawsze wyobrażałam sobie jako miasto pełne szczęśliwych, zakochanych ludzi. Piękny rynek z cudowną atmosferą , beztroskość i przepiękny sukiennice będące wisienka na torcie całego Starego miasta. I wiecie co wam powiem - Nie myliłam się .