Hello my readers!
2 dni temu wróciłam z Rabki, miejscowości położonej w górach Gorcach, niedaleko Tatr.
: D Powiem tylko : Miłego oglądania !
Częstochowa
Po nieprzespanej nocy w samochodzie, jadąc już 6 godzinę zatrzymaliśmy się w Częstochowie. Sądziłam, że to miasto zwali mnie z nóg. Już samo to , że to tam każdego roku przybywa kilka tysięcy wierzących, dla których Jasna góra i obraz matki boskiej to cel ich wyprawy. Około 5 nad ranem Częstochowa przypominała wymarłe, zniszczone miejsce godne nagrania horrorów. Powiem wam , że pozory mylą. Przy dworcu pełnym budek z hot dogami i innego rodzaju junk foodu o mało nie "uszłam z życiem", po prostu ktoś o świcie zapragnął strzelać z wiatrówki : ?
Pierwszy dzień w górach Po nieprzespanej nocy rozpakowałam się i byłam w stanie "nicości". Mój drogi Tatuś pobudził nas, tzn: mnie, moją kuzynkę Magdę i brata Bartka do życia, wymyślił sobie wejście na najmniejszą górę Maciejową. Powiem wam, że podejście na tę górę było jak "Never ending story" , w myślach pytałam siebie : Za jakie grzechy? . Czułam się jak babcia po osiemdziesiątce, która miałaby zaraz wyzionąć ducha. Na szczęście przeszło mi to już nastepnego dnia.
Wieliczka Do Wieliczki przyjechaliśmy 2 dnia naszego pobytu w górach. Naszym celem było zwiedzenie Kopalni w Wieliczce. Po godzinach przeczekanych w kolejce zeszliśmy na około 153 metry pod ziemią. Powiem, że to świetna przygoda i polecam wszystkim turystą zwiedzenie kopalni. Niestety nie zrobiłam żadnych ciekawych zdjęć pod ziemią.
Lanckorona Po drodze z Wieliczki wstąpiliśmy do miasteczka zwanego Lanckoroną, troszkę przypominało miejscowość z lat 50, w niektórych miejscach czułam się jak na planie "Ranczo". A propo Zadziwiły mnie bardzo przyozdobione okna każdej chatki, znajdowały się w nich aniołki, krzyże lub kolorowe butelki. Wyglądało to bardzo ciekawie i dużo mówiło o mieszkańcach Lanckorony : >
Luboń Wielki
Ta góra dała nam popalić. W 1/4 drogi chciałam dzwonić po karetkę, myślałam, że się rozsypie. Ciągle tylko pod górę. Oczywiście nie mogło się skończyć tylko na bólu nogi i tzw. zaawansowanej zadyszcze. W połowie szlaku złapała nas ulewa, o kroplach jak ziarna grochu i nieokrzesana burza : > Założyliśmy nasze pelerynki, wyglądając w tym dość zabawnie powędrowaliśmy na górę .
Ten niewyraźny to mój brat, jest zły, ponieważ tata przeszedł z nim przez rwącą rzekę, sądząc, że to jedyna droga prowadząca przez żółty szklak. Jednakże okazało się, że 100 metrów dalej jest mały mostek ! Boże dziękuję, że to nie byłam ja : p
"Slumsy"
W Nowym Targu zatrzymaliśmy się na chwilkę, aby przejść się po słynnym rynku, można tam znaleźć wszystko co dusza zapragnie. Magda kupiła sobie kapcie z wełny, w których ma zamiar dreptać po szkole baletowej, a Bartek dostał nowe sandały. Patrząc na dachy tego rynku, to wszystko jest takie nieogarnięte, kojarzy mi się ze dzielnicami slamsów. : >
Dwór w Łopusznej
Przyznam się, że nie słuchałam przewodniczki i nie zbyt wiem co mam napisać. Z całej tej dość krótkiej wycieczki pamiętam, że dawni mieszkańcy dworu spali na bardzo małych łóżkach(widać na zdjęciu), ponieważ nie dało się w nich wyprostować i położyć na wznak. Sądzili, że tylko trupy leżą na wznak. Czyli inaczej : Bali się "stuknąc w kalendarz"
Zamek Czorsztyn
Na drugą stronę jeziora Czorsztyńskiego przepłynęliśmy, tzw: "gondolą" i następnie zwiedziliśmy Zamek Niedzica.
W drodze powrotnej podjechaliśmy na wzgórze, które brane jest za taras widokowy na całe Tatry
Na kamieniach leżała sobie jaszczurka i dała mi się sfotografować ; >
Bury Miś
Był to przedostatni dzień spędzony w okolicach Rabki, wracając z długiej wycieczki wierciliśmy dziurę w brzuchu dorosłym, aby kupili nam de volaille z frytkami : > Po drodze zaciekawił nas pewna restauracja pod nazwą: "Bury Miś". Powiem wam jakie zrobiła ona na mnie wrażenie, użyję tylko dwóch słów: Zakochałam się. Wszystko na zewnątrz i wewnątrz było niesamowite, mnóstwo wyimaginowanych rzeczy ozdabiało tą kamienicę. Okazało się, że te wszystkie dekoracje robi właściciel restauracji, głównie używa materiałów ze złomowisk. Wiem na pewno , że to musi być bardzo pozytywnie zakręcony facet.
Kraków
Bardzo prosiłam tatę , abyśmy wracając do Gdańska zwiedzili Kraków. Te miasto zawsze wyobrażałam sobie jako miasto pełne szczęśliwych, zakochanych ludzi. Piękny rynek z cudowną atmosferą , beztroskość i przepiękny sukiennice będące wisienka na torcie całego Starego miasta. I wiecie co wam powiem - Nie myliłam się .